Czy mogę zakochać się w kimkolwiek chcę bez osądzania?
Moje
życie to bałagan. Jest ono większym bałaganem niż to co jest na mojej
głowie teraz i pozwól mi powiedzieć; moje włosy wyglądają po prostu
okropnie. Są pokręcone, ale nie w ładny sposób, mam na myśli
strąki i brudny sposób. Moje oczy mają ciemne worki pod oczami, co
wygląda tępo i nudnie. Moja niegdyś opalona skóra jest teraz blada jak
duch.
Noszę prosty outfit. Bardzo wygodne leginsy i ciepły sweter - to wszystko czego mi trzeba. Nikt z wyjątkiem chorych psychicznie ludzi oraz głupich pielęgniarek nie będzie i tak na mnie patrzeć i nie potrzebuję ich pochwały. Nie dbam o to co ludzie myślą o mnie.
Wiem, ze myślą, że jestem szalona, tak jak inni pacjenci tutaj. Czasami myślę, że ja rzeczywiście też jestem chora. Chociaż, jedynym powodem, dla którego tutaj jestem to strach przed opuszczeniem. Moje życie było szalonym rollercoasterem.
To dziwne myśleć o tym, że kiedy tata pierwszy raz wysłał mnie tutaj, odmówiłam przyjścia - i teraz nie chcę opuszczać tego miejsca. Czas przeznaczony na mój pobyt minął sześć miesięcy temu, ale udałam załamanie psychiczne i musieli przetrzymać mnie dłużej. Nie mogę odejść. Ludzie spoza tej nut-house* myślą, że mam syndrom. To nie jest syndrom, to naturalna rzecz. Każdy doświadczy tego, choć raz w swoim życiu. Mnie stało się to trochę inaczej. Nienormalna, dużo osób mogłoby to tak właśnie nazwać.
Jedyną rzeczą jaką zrobiłam, było zakochanie się. Zakochałam się w chłopaku i ludzie nazywali mnie chorą psychicznie właśnie przez to. To jest to co mogłabym nazwać nienormalnym. To jest nienormalny świat. Czy mogę zakochać się w kimkolwiek chcę bez osądzania?
Cholera, ludzie zakochują w tej samej płci, ale nie są wysyłani do szpitala psychiatrycznego - więc dlaczego ja?
Przede wszystkim nie powinnam tutaj być, ale nie chcę znów wyjść stąd. Ludzie patrzą na mnie inaczej. Myślą, że jestem szalona przez zakochanie się. Jak nienormalnie to brzmi? Jak dla mnie, bardzo.
- Pacjentka Fray, masz spakowane wszystkie swoje rzeczy? Twój nowy pokój jest już gotowy i twój nowy współlokator już czeka na ciebie - jedna z pielęgniarek powiedziała zza drzwi. Musi być nowa, ponieważ wyraziła się do mnie 'pacjentka Fray' i właśnie się ukrywa.
Fray to moje nazwisko, wszystkie pielęgniarki tutaj nazywają mnie właśnie tak. Jedyna osoba, która zwraca się do mnie Taylor jest Dr. Oakley. Ona przychodzi i odwiedza mnie każdego miesiąca, żeby 'porozmawiać'.
Moi rodzice nie odwiedzili mnie jeszcze. To nie dlatego, że się o mnie nie troszczą, czy dlatego, że nie chcą, to proste, ja nie chcę ich tutaj. Nie mogą tu przychodzić. Hannah, moja najlepsza przyjaciółka, przychodzi tutaj raz na miesiąc, oczywiście. Ona jest jedyną, która mnie nie osądza. Ona go znała i byliśmy dobrzy dla siebie. Byliśmy.
My jesteśmy.
Westchnęłam i ostatni raz spojrzałam w rozbite lustro na ścianie, zanim wzięłam mój mały bagaż i podążyłam z pielęgniarką. Szła, utrzymując między nami duży dystans, jeśli się boi zamierzam mieć załamanie psychiczne na środku korytarza i zaatakować ją. Nie jestem szalona.
Kiedy dotarłyśmy do pokoju numer 178, pielęgniarka zatrzymała się i zwróciła do mnie.
- To jest twój nowy pokój. Twój współlokator jest już i czeka na ciebie. Zachowuj się, pacjentko Fray - powiedziała, wystawiając palec w moją stronę. Udajemy trudną, tak?
Cóż, jest głupia. Jeśli myśli, że może mnie zastraszyć, robiąc to, to się myli. Nie boję się jej. Nie boję się nikogo.
Skinęłam jedynie w jej stronę, kiedy otwierała drzwi do mojego nowego pokoju. Były tam dwa żelazne łóżka, stojące na środku pokoju razem z szafkami mocnymi obok. Za oknem były duże żelazne kraty, sprawiając ucieczkę praktycznie niemożliwą. Dużo ludzi próbowało tego, więc jest to niezbędne.
Mała szafa stoi w rogu, obok okna, jest ze stali, oczywiście. Właściwie to wszystko w tym pokoju jest ze stali, prócz mojego materaca i pościeli.
Moja współlokatorka siedzi na swoim łóżku, tym bliższym rogu. Miała różowe włosy związane w niechlujnego koka i szeroki uśmiech, kiedy nawiązałyśmy kontakt wzrokowy.
- Zostawię cię, mam jeszcze dwie dziewczyny. Zachowuj się - pielęgniarka powiedziała surowo i zamknęła za sobą dwi. Moja współlokatorka, której jeszcze imienia nie znam, zeskoczyła z łóżka i podeszła do mnie.
- Hej, jestem Sherri, ale wszyscy nazywają mnie Cherry ze względu na moje włosy - uśmiechnęła się o podała mi dłoń. Pochopnie potrząsnęłam jej dłonią, mówiąc swoje imię. - Wybrałam łóżko w kącie, mam nadzieję, że to w porządku. Oh i mam największe szuflady w szafce. Jeśli chcesz możemy się zamienić, w porządku. Mam na myśli, jestem bardzo mała, a ty gigantyczna. Kurwa, przepraszam, nie to miałam na myśli. Jesteś śliczna i wysoka. Jestem zazdrosna. To dlatego, że jestem naprawdę mała - jak karzeł, mam jakieś pięć stóp** czy coś. Ty jesteś jak modelka. Jak często ćwiczysz? - Cherry zaczęła mówić chaotycznie. Wypuściłam oddech i wyminęłam ją, rzucając walizkę na łóżko.
- Możesz mieć największe szuflady, to nic - wybełkotałam. Powoli zaczęłam się rozpakowywać i zaczęłam układać moje koszulki i spodnie w wolnych szufladach. Cherry obserwowała mnie, kiedy chodziłam po pokoju.
- Więc, dlaczego tu jesteś? - zapytała mnie. Westchnęłam, nie mówiłam tego nikomu.
- Nieważne - wymamrotałam. Cherry podeszła, by usiąść na brzegu mojego łóżka, odpychając kosmyk włosów, który opadł na jej twarz.
- Cóż, jesteśmy teraz współlokatorkami, możesz mi powiedzieć, jeśli chcesz - powiedziała.
- To nie o ciebie chodzi, po prostu... Nie lubię o tym rozmawiać - powiedziałam, kiedy zamykałam szuflady i podeszłam tam gdzie siedziała. Spojrzała na mnie w górę swoimi dużymi brązowymi oczami.
- Co ty na to? - zaczęła - powiem ci moją historię, a ty mi swoją.
To naprawdę do niej nie dotarło, prawda?
- Naprawdę nie chcę o tym rozmaiwac - powiedziałam jej bradziej donośnie tym razem.
- Cóż, pewnego dnia będziesz musiała mi powiedzieć, ponieważ będziemy dzielić ten pokój przez kolejne kilka miesięcy, póki jedna z nas nie odejdzie, więc powinnaś mi to powiedzieć teraz tak czy siak, yeah?
Uśmiechnęła się, kiedy usiadłam obok niej, na łóżku. Łóżko wydało okropne skrzypnięcie.
- To właśnie dlatego wybrałam tamto łóżko - powiedziała. Przewróciłam oczami, przeklinając pod nosem.
Nie mogli pozwolić sobie na dwa dobre łóżka?
Oczywiście nie.
- Więc, chcesz bym zaczęła? - zapytała, a ja skinęłam. Widziałam jak brała głęboki wdech i sięga po rękaw swojej bluzy. Ostrożnie podwinęła go do góry ukazując bandaż owinięty wokół jej nadgarstka. Sapnęłam.
- Jestem tu przez depresję. Moja rodzinka myślała, że próbowałam się zabić. Byłam na haju przez marihuanę, wypiłam zbyt dużo alkoholu i miałam depresję. Więc pocięłam się trochę za głęboko. To nie była próba samobójcza, tylko chwila nie uwagi. Tak bardzo jak mogłam nienawidzić swojego życia, nie chciałam się zabić. - mówiła delikatnie. Jestem pewna, że moja szczęka wisiała otwarta, sprawiając łatwym do włożenia jabłka do moich ust. - cięłam się przez jakiś czas. Właściwie zaczęło się, kiedy moja przyjaciółka umarła. Zabiła się. Była prześladowana w szkole, byłam jej jedyną przyjaciółka. I myślę, że właśnie to prześladowanie sprawiło, że skończyła ze sobą.
- Jak-eh - przełknęłam ślinę - Jak ona się zabiła?
- Powiesiła się. Yeah, to złe. Przykro mi z powodu jej mamy. To ona weszła, kiedy ona już nie żyła. Jak okropny musiał być to widok dla matki? To jeden z powodów, dla których nie chce się zabić. Kiedy ludzie chcą sie zabić, myślą tylko o sobie. - zaśmiała się sucho - Właściwie to, jest to całkiem samolubne, jeśli mnie pytasz. Oni nie myślą jak to wpływa na ludzi wokół nich. Jej mama prawdopodobnie nigdy nie wróci do siebie. Każdego dnia będzie pamiętać, że weszła do pokoju, gdy ona nie żyła. Tak czy inaczej, przez to co się z nią stało, byłam w depresji. Była moją najlepszą przyjaciółką, bardzo się o nią troszczyłam. Kiedy skończyła ze sobą, na szczęście, prześladowania minęły. Myślę, że wszyscy prześladowcy wciąż są w szoku, po tym co się stało. Mam na myśli, to ich wina, że nie żyje. Zabili ją i wiedzą o tym bardzo dobrze. Wtedy zaczęłam się ciąć. Pierwszy raz, kiedy to zrobiłam, chciałam tylko spróbować jak to jest. Tak wiele ludzi mówiło, że to bardzo pomaga im przejść przez trudne czasy. Więc postanowiłam spróbować. Jedyne czego nie wiedziałam, kiedy zaczęłam, że nie będę w stanie przestać. To stało się problemem. Miałam blizny na całym moim ciele, Taylor. Wszędzie. I właśnie tego dnia mój kolega przyniósł mi trochę marihuany i wtedy także piłam. Pocięłam za mocno i straciłam wiele krwi. Zostałam zawieziona do szpitala, a stamtąd wysłali mnie tutaj.
Gapiłam się na nią z szeroko otwartymi oczami. Przeszła wiele i nie wiem co bym zrobiła, gdybym znalazła się w jej sytuacji. Jeśli Hannah powiesiłaby się, popadłabym w depresję tak samo. Ona znaczy wiele dla mnie.
- Więc, to jest moja historia. Twoja kolej. - powiedziała, ściągając rękaw w dół, który zakrył jej bandaż. Westchnęłam ponownie, myślę, że teraz muszę jej powiedzieć, choćby dlatego, że ona powiedziała mi swoją historię.
- To długa historia - powiedziałam. Uśmiechnęła się uspokajająco.
- Mam czas.
Wzięłam głęboki oddech i złączyłam palce ze sobą.
- Cóż, zaczęło się, kiedy wraz z moją przyjaciółka, Hannah wracałyśmy z imprezy do domu i -
- Wszyscy pacjenci z pokoi od 150-200 proszeni są do pójścia do stołówki i wzięcia dzisiejszego dania. Mamy dziś klopsiki. Jakąkolwiek alergię proszę natychmiast zgłosić do personelu. Powtarzam, pacjenci z pokoi 150-200, idźcie do stołówki - głos z głośników przerwał mi. Odkąd jesteśmy w pokoju 178, mamy o tej porze obiad. Delikatnie wstałam ze skrzypiącego łóżka i poszłam w stronę drzwi.
- Możesz mi powiedzieć, kiedy wrócimy - powiedziała. Skinęłam jedynie głową. Kiedy wyszłyśmy z pokoju widziałyśmy dużo pacjentów idących w kierunku jadalni. Wszystkie te pokoje są obok siebie, na tej stronie budynku były jedynie dziewczyny. Chłopców widziałam tylko w jadalni, kiedy jedliśmy. Jest możliwość przyjścia do jadalni cały dzień. Ludzie grają w karty, malują lub po prostu rozmawiają. Byłam tu raz może dwa razy wcześniej. To naprawdę nie w moim stylu.
Korytarz wydawał się ciągnąć w nieskończoność, ale w końcu dotarliśmy do jadalni. Wiele osób już jadło, trochę ludzi brało jedzenie lub wciąż było w drodze tutaj. Cherry i ja wzięłyśmy tacę i stanęłyśmy w kolejce.
- Nie chcę groszku - powiedziałam do kobiety, która dawała mi jedzenie. Zabrała talerz i dała mi nowy. Uśmiechnęłam się wdzięcznie, wzięłam widelec i szklankę wody. Cherry szła za mną, kiedy mijałam wszystkie stoliki.
- Gdzie idziesz? - zapytała. Zignorowałam ją i wciąż szłam do najbardziej oddalonego stolika od wszystkich i usiadłam obok Andrew. Andrew i ja zawsze jemy obiad razem, chociaż nigdy nie rozmawiamy. To dziwne, wiem. My po prostu lubimy siedzieć przy tym stole.
- Uh, ok - powiedziała Cherry i usiadła po drugiej stronie. - Hej, jestem Sherri, ale możesz nazywać mnie Cherry ze względu na moje włosy - powiedziała i wyciągnęła dłoń. Andrew spojrzał na jej dłoń, po czym znów na swoją tacę, ignorując ją. Zawstydzona, opuściła rękę. - Więc, jak masz na imię? - spróbowała.
- Andrew - wymamrotał. Wow, on faktycznie mówi.
Pierwszy raz.
- Kocham to imię - Cherry uśmiechnęła się. Andrew jedynie spojrzał na nią, a potem zjadł całą łyżkę tłuczonych ziemniaków. Cherry posłała mi wzrok, który mówił "jaki jest jego problem"? Zignorowałam to i zaczęłam również jeść moje jedzenie. Wszyscy jedliśmy w kompletnej ciszy. Jestem do tego i tak przyzwyczajona. Nikt nie mówił i kiedy ktoś kończy nie żegna się. To normalne, tak sądzę. Kiedy wstałam z mojego siedzenia, Cherry zatrzymała mnie.
- Poczekaj na mnie - powiedziała. Westchnęłam i znów usiadłam. Andrew skończył i poszedł. - Tobie też cześć, Andrew - powiedziała, kiedy szedł. Andrew nawet się nie odwrócił, kiedy szedł do umywalki by umyć swoją tacę. - Co jest z nim? - spytała mnie, wzruszyłam ramionami.
- Jem z nim obiad każdego dnia, przy tym stole. To tak jakby nasza tradycja.
Cherry uśmiechnęła się głupawo.
- Jesteś w nim zauroczona, czy coś?
Od razu pokręciłam głową na nie; jestem zakochana w kimś innym. Chociaż Cherry jeszcze tego nie wiem. Będzie pierwszą, której opowiem całą moją historię. Czuję, że mogę jej zaufać i umierałam, by nie powiedzieć tego komuś przez tak długi czas. Jedyną osobą, która wie o wszystkim to Hannah, ponieważ była tam.
- Skończyłaś? - zapytałam. Spojrzała na pustą tacę i skinęła głową. Wzięłyśmy nasze tacę i poszłyśmy do umywalki, by je umyć. Kiedy w końcu wróciłyśmy do pokoju, wzięłyśmy nasze poduszki i kołdry, po czym przebrałyśmy w piżamy i umieściłyśmy się na łóżku Cherry.
- Powiesz mi teraz? Umieram z ciekawości - powiedziała. Oparłam głowę o ścianę za sobą, wypuszczając oddech.
- Yeah, powiem ci, ale musisz przysiąc, że nie powiesz nikomu. Skinęła głową.
- Obiecuję.
- Ok, cóż zaczęło się kiedy...
___
*nut-house jedyne co znalazłam to nazwa pizzerii, więc myślę, że to właśnie o to chodzi.
**w tekście było 5'10 stóp, ale stwierdziłam, że nie będę mówić też o calach. To jest jakieś 154 cm wzrostu :)
___
Pierwszy rozdział za nami, przepraszam, że tak długo, ale zwlekałam z poprawianiem błędów, ale w końcu się do tego zabrałam :) Liczę na komentarze.
Jeśli chcecie się ze mną skontaktować, to piszcie na tt @dirtbag_x
Kolejny rozdział za jakiś czas ♥
Noszę prosty outfit. Bardzo wygodne leginsy i ciepły sweter - to wszystko czego mi trzeba. Nikt z wyjątkiem chorych psychicznie ludzi oraz głupich pielęgniarek nie będzie i tak na mnie patrzeć i nie potrzebuję ich pochwały. Nie dbam o to co ludzie myślą o mnie.
Wiem, ze myślą, że jestem szalona, tak jak inni pacjenci tutaj. Czasami myślę, że ja rzeczywiście też jestem chora. Chociaż, jedynym powodem, dla którego tutaj jestem to strach przed opuszczeniem. Moje życie było szalonym rollercoasterem.
To dziwne myśleć o tym, że kiedy tata pierwszy raz wysłał mnie tutaj, odmówiłam przyjścia - i teraz nie chcę opuszczać tego miejsca. Czas przeznaczony na mój pobyt minął sześć miesięcy temu, ale udałam załamanie psychiczne i musieli przetrzymać mnie dłużej. Nie mogę odejść. Ludzie spoza tej nut-house* myślą, że mam syndrom. To nie jest syndrom, to naturalna rzecz. Każdy doświadczy tego, choć raz w swoim życiu. Mnie stało się to trochę inaczej. Nienormalna, dużo osób mogłoby to tak właśnie nazwać.
Jedyną rzeczą jaką zrobiłam, było zakochanie się. Zakochałam się w chłopaku i ludzie nazywali mnie chorą psychicznie właśnie przez to. To jest to co mogłabym nazwać nienormalnym. To jest nienormalny świat. Czy mogę zakochać się w kimkolwiek chcę bez osądzania?
Cholera, ludzie zakochują w tej samej płci, ale nie są wysyłani do szpitala psychiatrycznego - więc dlaczego ja?
Przede wszystkim nie powinnam tutaj być, ale nie chcę znów wyjść stąd. Ludzie patrzą na mnie inaczej. Myślą, że jestem szalona przez zakochanie się. Jak nienormalnie to brzmi? Jak dla mnie, bardzo.
- Pacjentka Fray, masz spakowane wszystkie swoje rzeczy? Twój nowy pokój jest już gotowy i twój nowy współlokator już czeka na ciebie - jedna z pielęgniarek powiedziała zza drzwi. Musi być nowa, ponieważ wyraziła się do mnie 'pacjentka Fray' i właśnie się ukrywa.
Fray to moje nazwisko, wszystkie pielęgniarki tutaj nazywają mnie właśnie tak. Jedyna osoba, która zwraca się do mnie Taylor jest Dr. Oakley. Ona przychodzi i odwiedza mnie każdego miesiąca, żeby 'porozmawiać'.
Moi rodzice nie odwiedzili mnie jeszcze. To nie dlatego, że się o mnie nie troszczą, czy dlatego, że nie chcą, to proste, ja nie chcę ich tutaj. Nie mogą tu przychodzić. Hannah, moja najlepsza przyjaciółka, przychodzi tutaj raz na miesiąc, oczywiście. Ona jest jedyną, która mnie nie osądza. Ona go znała i byliśmy dobrzy dla siebie. Byliśmy.
My jesteśmy.
Westchnęłam i ostatni raz spojrzałam w rozbite lustro na ścianie, zanim wzięłam mój mały bagaż i podążyłam z pielęgniarką. Szła, utrzymując między nami duży dystans, jeśli się boi zamierzam mieć załamanie psychiczne na środku korytarza i zaatakować ją. Nie jestem szalona.
Kiedy dotarłyśmy do pokoju numer 178, pielęgniarka zatrzymała się i zwróciła do mnie.
- To jest twój nowy pokój. Twój współlokator jest już i czeka na ciebie. Zachowuj się, pacjentko Fray - powiedziała, wystawiając palec w moją stronę. Udajemy trudną, tak?
Cóż, jest głupia. Jeśli myśli, że może mnie zastraszyć, robiąc to, to się myli. Nie boję się jej. Nie boję się nikogo.
Skinęłam jedynie w jej stronę, kiedy otwierała drzwi do mojego nowego pokoju. Były tam dwa żelazne łóżka, stojące na środku pokoju razem z szafkami mocnymi obok. Za oknem były duże żelazne kraty, sprawiając ucieczkę praktycznie niemożliwą. Dużo ludzi próbowało tego, więc jest to niezbędne.
Mała szafa stoi w rogu, obok okna, jest ze stali, oczywiście. Właściwie to wszystko w tym pokoju jest ze stali, prócz mojego materaca i pościeli.
Moja współlokatorka siedzi na swoim łóżku, tym bliższym rogu. Miała różowe włosy związane w niechlujnego koka i szeroki uśmiech, kiedy nawiązałyśmy kontakt wzrokowy.
- Zostawię cię, mam jeszcze dwie dziewczyny. Zachowuj się - pielęgniarka powiedziała surowo i zamknęła za sobą dwi. Moja współlokatorka, której jeszcze imienia nie znam, zeskoczyła z łóżka i podeszła do mnie.
- Hej, jestem Sherri, ale wszyscy nazywają mnie Cherry ze względu na moje włosy - uśmiechnęła się o podała mi dłoń. Pochopnie potrząsnęłam jej dłonią, mówiąc swoje imię. - Wybrałam łóżko w kącie, mam nadzieję, że to w porządku. Oh i mam największe szuflady w szafce. Jeśli chcesz możemy się zamienić, w porządku. Mam na myśli, jestem bardzo mała, a ty gigantyczna. Kurwa, przepraszam, nie to miałam na myśli. Jesteś śliczna i wysoka. Jestem zazdrosna. To dlatego, że jestem naprawdę mała - jak karzeł, mam jakieś pięć stóp** czy coś. Ty jesteś jak modelka. Jak często ćwiczysz? - Cherry zaczęła mówić chaotycznie. Wypuściłam oddech i wyminęłam ją, rzucając walizkę na łóżko.
- Możesz mieć największe szuflady, to nic - wybełkotałam. Powoli zaczęłam się rozpakowywać i zaczęłam układać moje koszulki i spodnie w wolnych szufladach. Cherry obserwowała mnie, kiedy chodziłam po pokoju.
- Więc, dlaczego tu jesteś? - zapytała mnie. Westchnęłam, nie mówiłam tego nikomu.
- Nieważne - wymamrotałam. Cherry podeszła, by usiąść na brzegu mojego łóżka, odpychając kosmyk włosów, który opadł na jej twarz.
- Cóż, jesteśmy teraz współlokatorkami, możesz mi powiedzieć, jeśli chcesz - powiedziała.
- To nie o ciebie chodzi, po prostu... Nie lubię o tym rozmawiać - powiedziałam, kiedy zamykałam szuflady i podeszłam tam gdzie siedziała. Spojrzała na mnie w górę swoimi dużymi brązowymi oczami.
- Co ty na to? - zaczęła - powiem ci moją historię, a ty mi swoją.
To naprawdę do niej nie dotarło, prawda?
- Naprawdę nie chcę o tym rozmaiwac - powiedziałam jej bradziej donośnie tym razem.
- Cóż, pewnego dnia będziesz musiała mi powiedzieć, ponieważ będziemy dzielić ten pokój przez kolejne kilka miesięcy, póki jedna z nas nie odejdzie, więc powinnaś mi to powiedzieć teraz tak czy siak, yeah?
Uśmiechnęła się, kiedy usiadłam obok niej, na łóżku. Łóżko wydało okropne skrzypnięcie.
- To właśnie dlatego wybrałam tamto łóżko - powiedziała. Przewróciłam oczami, przeklinając pod nosem.
Nie mogli pozwolić sobie na dwa dobre łóżka?
Oczywiście nie.
- Więc, chcesz bym zaczęła? - zapytała, a ja skinęłam. Widziałam jak brała głęboki wdech i sięga po rękaw swojej bluzy. Ostrożnie podwinęła go do góry ukazując bandaż owinięty wokół jej nadgarstka. Sapnęłam.
- Jestem tu przez depresję. Moja rodzinka myślała, że próbowałam się zabić. Byłam na haju przez marihuanę, wypiłam zbyt dużo alkoholu i miałam depresję. Więc pocięłam się trochę za głęboko. To nie była próba samobójcza, tylko chwila nie uwagi. Tak bardzo jak mogłam nienawidzić swojego życia, nie chciałam się zabić. - mówiła delikatnie. Jestem pewna, że moja szczęka wisiała otwarta, sprawiając łatwym do włożenia jabłka do moich ust. - cięłam się przez jakiś czas. Właściwie zaczęło się, kiedy moja przyjaciółka umarła. Zabiła się. Była prześladowana w szkole, byłam jej jedyną przyjaciółka. I myślę, że właśnie to prześladowanie sprawiło, że skończyła ze sobą.
- Jak-eh - przełknęłam ślinę - Jak ona się zabiła?
- Powiesiła się. Yeah, to złe. Przykro mi z powodu jej mamy. To ona weszła, kiedy ona już nie żyła. Jak okropny musiał być to widok dla matki? To jeden z powodów, dla których nie chce się zabić. Kiedy ludzie chcą sie zabić, myślą tylko o sobie. - zaśmiała się sucho - Właściwie to, jest to całkiem samolubne, jeśli mnie pytasz. Oni nie myślą jak to wpływa na ludzi wokół nich. Jej mama prawdopodobnie nigdy nie wróci do siebie. Każdego dnia będzie pamiętać, że weszła do pokoju, gdy ona nie żyła. Tak czy inaczej, przez to co się z nią stało, byłam w depresji. Była moją najlepszą przyjaciółką, bardzo się o nią troszczyłam. Kiedy skończyła ze sobą, na szczęście, prześladowania minęły. Myślę, że wszyscy prześladowcy wciąż są w szoku, po tym co się stało. Mam na myśli, to ich wina, że nie żyje. Zabili ją i wiedzą o tym bardzo dobrze. Wtedy zaczęłam się ciąć. Pierwszy raz, kiedy to zrobiłam, chciałam tylko spróbować jak to jest. Tak wiele ludzi mówiło, że to bardzo pomaga im przejść przez trudne czasy. Więc postanowiłam spróbować. Jedyne czego nie wiedziałam, kiedy zaczęłam, że nie będę w stanie przestać. To stało się problemem. Miałam blizny na całym moim ciele, Taylor. Wszędzie. I właśnie tego dnia mój kolega przyniósł mi trochę marihuany i wtedy także piłam. Pocięłam za mocno i straciłam wiele krwi. Zostałam zawieziona do szpitala, a stamtąd wysłali mnie tutaj.
Gapiłam się na nią z szeroko otwartymi oczami. Przeszła wiele i nie wiem co bym zrobiła, gdybym znalazła się w jej sytuacji. Jeśli Hannah powiesiłaby się, popadłabym w depresję tak samo. Ona znaczy wiele dla mnie.
- Więc, to jest moja historia. Twoja kolej. - powiedziała, ściągając rękaw w dół, który zakrył jej bandaż. Westchnęłam ponownie, myślę, że teraz muszę jej powiedzieć, choćby dlatego, że ona powiedziała mi swoją historię.
- To długa historia - powiedziałam. Uśmiechnęła się uspokajająco.
- Mam czas.
Wzięłam głęboki oddech i złączyłam palce ze sobą.
- Cóż, zaczęło się, kiedy wraz z moją przyjaciółka, Hannah wracałyśmy z imprezy do domu i -
- Wszyscy pacjenci z pokoi od 150-200 proszeni są do pójścia do stołówki i wzięcia dzisiejszego dania. Mamy dziś klopsiki. Jakąkolwiek alergię proszę natychmiast zgłosić do personelu. Powtarzam, pacjenci z pokoi 150-200, idźcie do stołówki - głos z głośników przerwał mi. Odkąd jesteśmy w pokoju 178, mamy o tej porze obiad. Delikatnie wstałam ze skrzypiącego łóżka i poszłam w stronę drzwi.
- Możesz mi powiedzieć, kiedy wrócimy - powiedziała. Skinęłam jedynie głową. Kiedy wyszłyśmy z pokoju widziałyśmy dużo pacjentów idących w kierunku jadalni. Wszystkie te pokoje są obok siebie, na tej stronie budynku były jedynie dziewczyny. Chłopców widziałam tylko w jadalni, kiedy jedliśmy. Jest możliwość przyjścia do jadalni cały dzień. Ludzie grają w karty, malują lub po prostu rozmawiają. Byłam tu raz może dwa razy wcześniej. To naprawdę nie w moim stylu.
Korytarz wydawał się ciągnąć w nieskończoność, ale w końcu dotarliśmy do jadalni. Wiele osób już jadło, trochę ludzi brało jedzenie lub wciąż było w drodze tutaj. Cherry i ja wzięłyśmy tacę i stanęłyśmy w kolejce.
- Nie chcę groszku - powiedziałam do kobiety, która dawała mi jedzenie. Zabrała talerz i dała mi nowy. Uśmiechnęłam się wdzięcznie, wzięłam widelec i szklankę wody. Cherry szła za mną, kiedy mijałam wszystkie stoliki.
- Gdzie idziesz? - zapytała. Zignorowałam ją i wciąż szłam do najbardziej oddalonego stolika od wszystkich i usiadłam obok Andrew. Andrew i ja zawsze jemy obiad razem, chociaż nigdy nie rozmawiamy. To dziwne, wiem. My po prostu lubimy siedzieć przy tym stole.
- Uh, ok - powiedziała Cherry i usiadła po drugiej stronie. - Hej, jestem Sherri, ale możesz nazywać mnie Cherry ze względu na moje włosy - powiedziała i wyciągnęła dłoń. Andrew spojrzał na jej dłoń, po czym znów na swoją tacę, ignorując ją. Zawstydzona, opuściła rękę. - Więc, jak masz na imię? - spróbowała.
- Andrew - wymamrotał. Wow, on faktycznie mówi.
Pierwszy raz.
- Kocham to imię - Cherry uśmiechnęła się. Andrew jedynie spojrzał na nią, a potem zjadł całą łyżkę tłuczonych ziemniaków. Cherry posłała mi wzrok, który mówił "jaki jest jego problem"? Zignorowałam to i zaczęłam również jeść moje jedzenie. Wszyscy jedliśmy w kompletnej ciszy. Jestem do tego i tak przyzwyczajona. Nikt nie mówił i kiedy ktoś kończy nie żegna się. To normalne, tak sądzę. Kiedy wstałam z mojego siedzenia, Cherry zatrzymała mnie.
- Poczekaj na mnie - powiedziała. Westchnęłam i znów usiadłam. Andrew skończył i poszedł. - Tobie też cześć, Andrew - powiedziała, kiedy szedł. Andrew nawet się nie odwrócił, kiedy szedł do umywalki by umyć swoją tacę. - Co jest z nim? - spytała mnie, wzruszyłam ramionami.
- Jem z nim obiad każdego dnia, przy tym stole. To tak jakby nasza tradycja.
Cherry uśmiechnęła się głupawo.
- Jesteś w nim zauroczona, czy coś?
Od razu pokręciłam głową na nie; jestem zakochana w kimś innym. Chociaż Cherry jeszcze tego nie wiem. Będzie pierwszą, której opowiem całą moją historię. Czuję, że mogę jej zaufać i umierałam, by nie powiedzieć tego komuś przez tak długi czas. Jedyną osobą, która wie o wszystkim to Hannah, ponieważ była tam.
- Skończyłaś? - zapytałam. Spojrzała na pustą tacę i skinęła głową. Wzięłyśmy nasze tacę i poszłyśmy do umywalki, by je umyć. Kiedy w końcu wróciłyśmy do pokoju, wzięłyśmy nasze poduszki i kołdry, po czym przebrałyśmy w piżamy i umieściłyśmy się na łóżku Cherry.
- Powiesz mi teraz? Umieram z ciekawości - powiedziała. Oparłam głowę o ścianę za sobą, wypuszczając oddech.
- Yeah, powiem ci, ale musisz przysiąc, że nie powiesz nikomu. Skinęła głową.
- Obiecuję.
- Ok, cóż zaczęło się kiedy...
___
*nut-house jedyne co znalazłam to nazwa pizzerii, więc myślę, że to właśnie o to chodzi.
**w tekście było 5'10 stóp, ale stwierdziłam, że nie będę mówić też o calach. To jest jakieś 154 cm wzrostu :)
___
Pierwszy rozdział za nami, przepraszam, że tak długo, ale zwlekałam z poprawianiem błędów, ale w końcu się do tego zabrałam :) Liczę na komentarze.
Jeśli chcecie się ze mną skontaktować, to piszcie na tt @dirtbag_x
Kolejny rozdział za jakiś czas ♥
fajny :-)
OdpowiedzUsuńKOOOOOOOOOOOOOCHAM TO! <3
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuń